Lutowa Huta Ducha Świętego
25 lutego 2014
Czy wiesz, że…?
27 lutego 2014

List do Jezusa – s. Bogumiła CSS

Kochany mój Jezu,
Przyjacielu i Oblubieńcze

W tym roku mija 15 lat od momentu przyjęcia mnie do Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, z tej okazji pragnę wyrazić Ci moją wdzięczność za ten „mały” jubileusz. Sama nie wiem kiedy to minęło, tak szybko płynie czas z Tobą i przy Tobie, Jezu.

Moje powołanie zakonne kształtowało się i dojrzewało powoli, ale Ty, Panie, cierpliwie czekałeś na moje ostatecznie „TAK”. Cierpliwie i nieustępliwie pukałeś do drzwi mojego serca, a mnie wciąż się wydawało, że ja tego daru nie jestem godna… I nadal tak uważam, znając moją słabość i grzeszność. Wiodłam życie w małej nadmorskiej miejscowości, gdzie mieszkałam z rodzicami i dwoma braćmi. Do morza miałam tyko 50 metrów i do dziś słyszę w moich uszach szum morza, fal uderzających o brzeg, skrzek mew… to taki miły śpiew dla moich uszu. Byliśmy normalną rodziną, niezbyt zamożną i choć różnie się działo, raz lepiej raz gorzej, dziękuję Ci Jezu za wspólnie spędzone dzieciństwo i młodość w gronie rodzinnym, za wiarę przekazaną mi przez rodziców, może trochę „niedzielną”, ale ta jak ziarnko gorczycy rosła razem ze mną.

Ty, Panie Jezu, zawsze byłeś obecny i kroczyłeś obok mnie, choć jako dziecko nie traktowałam Cię jak prawdziwego przyjaciela, mało z Tobą rozmawiałam i nieustannie „coś” przesłaniało mi Ciebie. Najpierw marzyła mi się kariera sportowa. Trenowałam bieganie. Jeździłam na różne zawody i odnosiłam spore sukcesy. Jednak w pewnym momencie, pod wpływem niezdrowej rywalizacji jednej z moich współzawodniczek, zrezygnowałam ze sportu. Na pytanie trenera o powód mojej rezygnacji odpowiedziałam, że idę do liceum o profilu pedagogicznym, którego w mojej rodzinnej miejscowości nie było (bardzo lubiłam przebywać z dziećmi i opiekować się nimi).  To było natchnienie z Twojego Ducha, bo to okazało się przydatne w moim dalszym  życiu, już  zakonnym.

I tak zaczęła się moja przygoda z nauką. Osiągałam dobre wyniki w nauce, a to mobilizowało mnie do dalszej pracy. Po maturze, rozpoczęłam studia o profilu pedagogicznym. Zaliczałam kolejne semestry i lata studiów, ale w pewnym momencie odczułam w sercu, że nie jestem w tym szczęśliwa. Moje życie wionęło pustką i nie było w nim radości o zadowolenia… Nauka też straciła sens. Jedynie więź z Bogiem i Twoja obecność dodawała mi sił i dawała pokój serca. I choć czułam się z tym dobrze, nie potrafiłam jeszcze tego odczytać jako głosu Twego powołania zapraszający mnie do życia zakonnego. Często, w wolnej od zajęć chwili, chodziłam na Mszę Świętą do kościoła parafialnego, by tam, przy Tobie, umacniać się na dalsze dni swojego życia. I odkąd pogłębiłam Tę więź z Tobą, Panie, Ty już zatroszczyłeś się o moje życie. I Chwała Ci Jezu za to.

W mojej rodzinnej parafii pracują siostry kanoniczki Ducha Świętego i od najmłodszych lat miałam z nimi kontakt, gdyż katechizowały w moim przedszkolu i w szkole. Byłam z siostrami zaprzyjaźniona i odwiedzałam je w ich domu zakonnym. To właśnie siostra pracująca w zakrystii poradziła mi, żebym pojechała na rekolekcje do jakiegoś klasztoru dla pogłębienia więzi z Tobą. Nie mówiła, ze mam pojechać na rekolekcje do naszego klasztoru w Krakowie, ale w ogóle gdzieś na rekolekcje. I tak pojechałam… najpierw do Częstochowy, do Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza…

Tam odkryłam po raz pierwszy,  że ja chyba mogłabym prowadzić takie życie jak siostry, tylko nie te… Bo siostry na co dzień zajmowały się wyszywaniem ornatów i stuł, a ja za bardzo nie lubiłam pracować igłą. Wtedy, łaska Twoja zaczęła działać w moim sercu. Na letnie rekolekcje pojechałam do naszego domu generalnego w Krakowie. Stwierdziłam, że nasze siostry pracują z dziećmi, a to jest bliższe mojemu sercu. Kiedy tylko przekroczyłam próg naszego klasztoru, moje serce napełniło się pokojem i stwierdziłam, że tu chcę spędzić moje życie.

Szukając potwierdzenia mojego wyboru wybrałam się na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę, która trwa 21 dni. Chciałam tylko znaku od Twojej Jezu i mojej Niebieskiej Matki, że właściwą drogę życia wybrałam. I wtedy Ty, Panie wystawiłeś mnie na próbę. Po trzech dniach pielgrzymki odnowiła mi się stara kontuzja torebki stawowej. Pojechaliśmy na pogotowie ratunkowe i lekarz stwierdził, że muszę wrócić do domu, bo noga nadaje się do gipsu. Posłuchałam pana doktora… przytaknęłam i… do domu nie wróciłam. Bo ja chciałam dojść do tronu Twojej i mojej Matki, bo taki był mój cel. Jeden dzień spędziłam w samochodzie. Potem nogę zawijałam i tak, Jezu,  z Twoją pomocą doszłam do celu.

Po powrocie z pielgrzymki, kiedy już utwierdziłam się w powołaniu, znów pojawił się problem. Byłam po IV roku studiów i siostra „od powołań” stwierdziła, że dobrze by było, żebym te studia skończyła. Dla mnie osobiście, okropna myśl… Jeszcze rok czekać, zanim pójdę do klasztoru… okropne uczucie…

Ale i z tym, Panie Jezu, sobie poradziłeś. W październiku, nasze siostry odwiedziła matka generalna i ona pozwoliła, wiedząc o mim pragnieniu rozpoczęcia życia zakonnego, żebym V rok studiów zaliczała będąc już przyjętą do Zgromadzenia. Tak się stało. 13 listopada 1998 r. zostałam postulantką Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego i jestem tu do dziś.

A teraz… Teraz nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, Jezu i dzieci, które z Twojej woli wychowuję w Domu Ojca Gwidona w Pacanowie. One nieraz się dziwią, dlaczego ja tu jestem, tak daleko od domu. A ja im tłumaczę, że jakbym nie była w klasztorze, ale mieszkała dalej z rodzicami, to bym nie miała okazji ich poznać, a tak dzięki Tobie Jezu, mogę być z nimi i to jest prawdziwe szczęście.

Dziękuję Ci, Jezu za tak nieoceniony skarb mojego powołania, za siostry, których tyle mam, a które tak bardzo chciałam mieć jako dziecko. Dziękuję za radość bycia siostrą kanoniczką Ducha Świętego, za wspaniale dzieci w Domu Ojca Gwidona, dla których stałam się duchową mamą. Chwała CI Panie za Twoją Miłość i to wielkie dobro względem mnie.

Twoja służebnica
s. Bogumiła