biblia
Dziwne niedowiarsto
4 lipca 2015
biblia
… idźcie…
11 lipca 2015

Drabina Jakubowa

Warszawa. Osoby starsze, samotne i cierpiące z parafii p.w. Nawrócenia św. Pawła Ap. wraz z s. Teresą Zygmunt wyruszyły na turnus rekolekcyjno – wypoczynkowy do Brańszczyka (powiat wyszkowski). Część z nich, żyjąc w skrajnym ubóstwie, otrzymała wsparcie finansowe Parafii i OPS-u.

Pobyt tam zorganizowany był przez Zgromadzenie Małe Dzieło Boskiej Opatrzności (Księży Orionistów). Miał on na celu pomoc ludziom niepełnosprawnym i chorym, a także starszym i samotnym poprzez umożliwienie im zmiany otoczenia, kontaktu z przyrodą, z innymi ludźmi i z Bogiem. Mogli oni skorzystać z odpoczynku fizycznego i umocnienia duchowego.

Turnus „Drabina Jakubowa” odbywał się w dniach 27.06 – 08.07 w Domu Emeryta p.w. Świętego Alojzego Orione. Wzięło w nim udział około 50 podopiecznych i około 30 wolontariuszy. Rekolekcje, których tematem była „Komunia” poprowadził o. Mateusz Ignacik TJ wraz z klerykiem i nowicjuszami drugiego roku nowicjatu z Gdyni. W programie dnia była Msza św., konferencja, pogodny wieczorek, apel maryjny. Czas wolny uczestnicy spędzali na spacerach nad Bugiem, rozmowach, przy „gitarze” czy grach sportowych.

Pomimo różnic wieku, stopnia sprawności fizycznej czy intelektualnej mocą Ducha wszyscy tworzyli wspólnotę miłości i radości. Każdy z uczestników, czy to opiekun czy podopieczny, ubogacał innych, wszyscy stawali się darem dla siebie nawzajem. Opiekunowie użyczali chorym swoich rąk, nóg, ust…, podopieczni uczyli wdzięczności, radość z tego co małe, niedostrzegalne… Z dnia na dzień więzi zacieśniały się, rozstanie było trudne, ale pełne nadziei na spotkanie za rok.

Mój pobyt na turnusie rekolekcyjnym zorganizowanym przez Jezuitów w Brańszczyku należał do bardzo udanych. Przed wyjazdem targały mną lęki, obawy i pytania: Jak będzie? Jak sobie poradzę? No i najważniejsze. Kim i jaką będę miała wolontariuszkę? A doświadczenia miałam bardzo różne i nie zawsze sympatyczne. Tak, bardzo chciałam aby to była siostra zakonna. I wiem na pewno, że to Pan Bóg mnie wysłuchał i dzięki Niemu poznałam cudowną Siostrę Teresę. I od pierwszej chwili, gdy stanęła przede mną, zaczęła mi pomagać, pytać się jak mi najlepiej pomóc, rozmawiać ze mną, wszystkie lęki i obawy minęły.Dzięki turnusowi w Brańszczyku poznałam moją wspaniałą wolontariuszkę – Siostrę Teresę ze Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia, która codziennie przychodziła do mnie rano i budziła uśmiechem, miłym dobrym słowem. Przez cały turnus całym sercem pomagała mojej duszy i mojemu ciału. Mówiąc o pomocy mojej duszy mam na myśli nasze wspólne modlitwy podczas spacerów indywidualnych, wspólnych posiadówek na ławce nad rzeką Bugiem w pięknym plenerze. Wtedy to, tak po prostu była moim wspaniałym przewodnikiem w modlitwie. Była przy mnie na konferencjach, mszach. Dzięki siostrze Teresie uczestniczyłam na wszystkich imprezach, które organizowano podczas turnusu czyli wieczorkach, zabawach, spotkaniach i wspólnych z innymi uczestnikami spacerach. Ale nie tylko moja dusza wymagała pomocy. Nie lada wysiłku i pomocy wymagało moje strapione niesprawne ciało, o które siostra Teresa dbała w ciągu dnia z ogromnym oddaniem. Teraz zostały mi wspomnienia, cudowne wspomnienia i cały czas wiem, że dzięki Siostrze Teresie wyciszyłam się i uzyskałam wewnętrzny spokój, tak bardzo mi potrzebny, którego od dawna nie miałam.

Dziękuję ci Panie, żeś nas wspólnie połączył podczas Turnusu i jako dodatek zapewnił wspaniałą pogodę, która od pierwszego dnia dopisywała.

Dziękuję Ci Siostro Tereso, bo to był mój jeden z najpiękniejszych dni jakie mi przyszło przeżyć w moim „niesamodzielnym” życiu, w oderwaniu od pomocy moich rodziców na których pomoc jestem skazana, gdyż poruszam się na wózku inwalidzkim z powodu mózgowego porażenia dziecięcego.
Marta Górska
„Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35).
Na turnus w Brańszczyku wyjechałam po raz pierwszy. Byłam wolontariuszem osoby niepełnosprawnej. Pomoc Marcie poruszającej się na wózku inwalidzkim wycisnął w moim sercu szczególną pieczęć. Towarzyszyłam jej od rana do wieczora, pomagając w podstawowych czynnościach życiowych. Trud Bóg przemieniał w radość, że mogę uczynić coś, a nawet niewiele, by Marta mile spędziła czas w Brańszczyku, by „zapomniała” o codzienności.  Od Marty nauczyłam się bardzo wiele: wdzięczności za drobnostki, zapomnienia o sobie pomimo swojego cierpienia, akceptacji krzyża.
s.Teresa css