On był z Kielichem
28 sierpnia 2013Umiał znaleźć wspólny język
28 sierpnia 2013O Ojcu Świętym Janie Pawle II
powiedziano już i napisano tomy wielkich słów, przypomniano nieocenione zasługi dla Kościoła i świata, zwrócono uwagę na nieprzeciętne dary i charyzmaty, jakimi był obdarzony. Każde nowe wspomnienie o Nim dodaje Mu blasku i pomnaża w nas podziw dla Niego. Nie chciałabym jednak w moim wspomnieniu używać zbyt patetycznych i wzniosłych słów, bo On w swej niekwestionowanej wielkości był przecież taki prosty.
Osoba Ojca Świętego Jana Pawła II
budziła i budzi we mnie ogromny szacunek, zawsze podziwiałam Go za Jego otwartość wobec ludzi: wobec tłumów i wobec konkretnego, pojedynczego człowieka. Parokrotnie miałam możliwość uczestniczenia wraz z rzeszą wiernych we Mszach świętych sprawowanych przez papieża podczas Jego pielgrzymek do Polski i zawsze było to wielkie, oczekiwane i przeżywane święto. Nigdy by mi na myśl nie przyszło, że kiedyś będę mogła spotkać się z Nim twarzą w twarz.
Po raz pierwszy było to w bazylice św. Piotra w Rzymie w czasie środowej audiencji ogólnej w 1993 r. Razem z drugą siostrą stałyśmy przy samej barierce, a Ojciec Święty zbliżał się do tego miejsca. Ponieważ stałam jako pierwsza od tej strony, z której nadchodził Ojciec Święty, współsiostra szepnęła mi, żebym to ja poprosiła Go o błogosławieństwo dla naszego Zgromadzenia. Tylko radosny entuzjazm i spontaniczność tamtej chwili tłumaczą fakt, że będąc osobą z natury dość nieśmiałą, odważyłam się odezwać do Ojca świętego. Do dziś oglądając zdjęcie upamiętniające tamten moment uświadamiam sobie moc przeżycia tamtego spotkania, gdyż odmalowała się ona na mojej twarzy.
Dużym przeżyciem było też spotkanie z Ojcem Świętym razem z rodzicami podczas audiencji w Sali Klementyńskiej. Gdy przedstawiłam moich rodziców, Papież zatrzymał się i wypytywał o pochodzenie i o proboszcza z naszej parafii, którego znał.
Po tych pierwszych były i kolejne spotkania z Janem Pawłem II – w czasie audiencji ogólnych i prywatnych w ciągu dziesięciu lat mojego pobytu w Rzymie. Zawsze miałam żywą świadomość, że spotykam się ze świętym, z kimś, kogo w przyszłości zobaczę na ołtarzach. Tymczasem jeszcze był wśród nas, zawsze otwarty na drugiego człowieka, ofiarujący mu swój czas, uwagę, swoje siły. Najdrobniejsze szczegóły spotkań z Piotrem naszych czasów: wypowiedziane przez Niego słowa, gesty, mimika, spojrzenie – zapadały głęboko w serce i do dziś pozostają we mnie żywe. Jego otwartość i miłość do ludzi, ciągłe dawanie siebie wydawały się takie oczywiste i naturalne, takie proste i łatwe. A jednak… w naszym codziennym życiu wielokrotnie doświadczamy, jak bardzo nie prosto i nie łatwo jest tak dawać się innym.
Po śmierci Ojca Świętego
od pierwszych dni codziennie modliłam się o rychłą Jego beatyfikację, o przyznanie Mu przez Kościół licznych patronatów (np. Patron Europy, Orędownik całego świata, Patron młodzieży, rodzin, chorych, czy tym podobnych) i o nadanie Mu przydomka „Jan Paweł II Wielki” prosząc jednocześnie – przez Jego wstawiennictwo – o pewną konkretną łaskę dla siebie.
s. Marionilla Morawiec