Przyzywając Ducha Świętego – Veni! Przyjdź!
10 maja 2013Bóg zawsze dotrzymuje Słowa
11 maja 2013„Ukazały się im też jakby języki z ognia…” Dz 2,3
Przyzywając Ducha Świętego jaki symbol mam przed oczami? Wodę, ogień, gołębicę, obłok i ciemność, pieczęć, balsam, palec… Zatrzymajmy się dzisiaj przy ogniu. Dlaczego ogień?
Ogień jest nieuchwytny, nie pozwala zamknąć się w określonym miejscu, ogarnia swoimi płomieniami wszystko co napotka na swej drodze, a potem spala… Byle tylko materiał był do spalenia… Spala… i to co wielkie czyni małym. Pod jego płomieniami giną wyniosłe drzewa, potężne budynki… Patrząc na ogień jako na symbol Ducha Świętego dostrzega się analogię. Człowiek ogarnięty Ogniem Ducha Świętego pokornieje…, z wyniosłego staje się prostym, małym. A na to trzeba czasu i modlitwy. Wołanie Ducha Świętego nie pozostaje bez echa. On przychodzi, a wtedy ogarnia, oczyszcza, hartuje…
Jednak co może zrobić, gdy „drzewo” jest mokre? By był płomień potrzeba suchego drzewa, co pozwoli całe przeniknąć się ogniu…, co pozwoli otulić się ogniem… Każdy mokry kawałek nie pozwoli się spalić. Mokre…- coś w nas rozmyte… coś rozcieńczone, bo nie chcemy się przyznać, że jest inne, bo tak wygodniej…, mniej boleśnie. Jednak bez bólu nie ma spalenia… Więc muszę klękać ja prawdziwa…, sucha…, surowa…, poddana…, słaba. I padam na kolana, a wtedy Duch Święty zaczyna spalać moją pychę, mój egoizm… wypala wszystko prócz miłości… W jednym miejscu czuję tylko delikatny płomyk, co żłobi oczyszczając, w innym gwałtowny ogień, który chce spalić wszystko… Im więcej do spalenia, tym jest mocniejszy.
Czy gotowa jestem stać się prochem, spalona przez Ducha Świętego?
Spalanie boli, ale gdy boli wiem, że On jest…
Duchu Święty – Żywy Płomieniu Miłości spalaj mnie…
s. Agnieszka CSS, s. Pia CSS